niedziela, 26 maja 2013

Sprzątanie wirtualne

Tak, jak pisałam w ostatnim wpisie o procesie minimalizacji, zajmuję się nią od dłuższego czasu. Zainteresowanie upraszczaniem życia pojawiło się u mnie kilka lat temu. Myślę, że jedną z pierwszych inspiracji była książka „Simplify your life”, m. in. o porządkowaniu dokumentów. Jednak książka na tyle gruba [sic!] albo ja zbyt przeciążona, że nie zaszłam dalej niż pierwszych kilka rozdziałów. Potem w moim życiu pojawili się Minimaliści – blog, który dawniej był ogromną inspiracją i przełamywał moje myślenie. Jednak praktycznie przestałam go czytać odkąd autorzy zaczęli pisać o swoich spotkaniach promocyjnych książek, ponieważ ten temat mnie już zwyczajnie przestał interesować. Jednak sporo się nauczyłam od nich i nawet jeśli jeszcze nie przekonałam się do wyrzucania np. pamiątek czy starych zdjęć (po uprzednim ich wskanowaniu lub sfotografowaniu), to dali mi konkretne impulsy, w jakich aspektach można swoje życie uprościć i czego nie trzeba się kurczowo trzymać.


czwartek, 14 marca 2013

Proces minimalizacji

Długo się nie odzywałam i przyznaję, że brakowało mi natchnienia, ale też czasu. Od dziecka piszę pamiętniki i zawsze traktowałam je tak, że to one są dla mnie, a nie ja dla nich, więc czasem pisałam codziennie, a czasem nie sięgałam po nie przez wiele miesiecy. Z tym blogiem jest i pewnie będzie trochę podobnie, aczkolwiek mam świadomość, że może on przez to popaść w zapomnienie. Jeśli mimo takiej nieregularności chcecie być informowani o każdym wpisie, polecam dodanie bloga do Waszego czytnika RSS. Jeśli nie wiecie, jak to zrobić, napiszcie do mnie :-) Oczywiście informuję również o każdym wpisie na Facebook-owym profilu. 

Proces minimalizacji, upraszczania i optymalizacji mojego życia, rutyn, przedmiotów wokół mnie, zwyczajów trwa u mnie już od kilku miesięcy, ale nabrał ostatnio tempa. Nie czuję, żeby był zakończony, wręcz przeciwnie, jeszcze jest bardzo dużo do zrobienia. Moim punktem wyjścia był stan totalnego rozpadu życiowego – w każdym możliwym aspekcie. Wykonałam ogromną pracę, żeby dojść tu, gdzie jestem teraz. I jestem z siebie niezwykle dumna. Ale nie osiadam na laurach, tylko to jeszcze bardziej motywuje mnie do dalszej pracy.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Jestem... :-)

Kochani, dawno nie było mnie tutaj. Odsuwałam napisanie czegoś, najpierw o kilka godzin, potem o kilka dni, aż zrobił się z tego tydzień, i kolejny i kolejny... Minęło sporo czasu, podczas którego miałam zupełną blokadę na pisanie czegokolwiek. Również przestałam pisać cokolwiek w moim osobistym pamiętniku. Czasem tak jest. Pamiętniki piszę w zasadzie od dziewiątego roku życia i zawsze traktowałam je w ten sposób, że to one są dla mnie, a nie ja dla nich. Więc nie stresowałam się nigdy, gdy „nie chciało mi się” nic napisać, choć wiem, że zawsze dużo mi to daje. Z blogiem takim, jak ten, gdzie nie tylko chcę się uzewnętrznić, ale może też coś przekazać, zainspirować, jest jednak trochę inaczej – czuję zobowiązanie i zależy mi na Was, moich Czytelnikach. Jednak mam świadomość tego, że czasem wszystko ma swoją określoną kolejność i priorytety, których się nie przeskoczy. Co więcej, zawieszenie pisania może być bardziej właściwe niż pisanie na siłę.
W tym czasie, kiedy mnie nie było tutaj, bardzo wiele zmieniło się w moim życiu i czuję, że prawdopodobnie będę mogła teraz znowu dzielić się z Wami moimi przemyśleniami. Czuję, że dojrzałam pod wieloma względami, przeorganizowałam moje życie, zmieniłam perspektywę myślenia. W pewnych sprawach, które zapewne opiszę, zrobiłam wręcz kilka kroków wstecz, po to, żeby zacząć je od nowa, ale tym razem nie ze strachu tylko z miłością dla siebie i otoczenia.

Jest we mnie w tej chwili dużo więcej spokoju, uporządkowania, zaufania. Za to mniej lęku, uporu i zarozumialstwa. :-)

niedziela, 16 września 2012

Risotto jęczmienne z marchewką i porem

Czyli coś z niczego – gdy już myślałam, że nic się ciekawego nie znajdzie w domu do jedzenia, wpadłam na pomysł, żeby na bazie klasycznego przepisu na risotto zrobić risotto z kaszy jęczmiennej. Wprawdzie zrobiłam je bez białego wina i parmezanu, co by dodało trochę kwaskowatości i kremistości, ale i tak wyszło świetnie. W każdym razie kucharz zadowolony, a i jedyny gość – czyli mój Tata – też, nawet wziął dokładkę :-)


piątek, 14 września 2012

Pułapki euforii

Nie wiem, czy też to znacie – ja tak – długi czas coś nie wychodzi, coś się nie udaje, coś jest nie tak, jak byśmy chcieli, albo „jak być powinno”, i wtedy następuje obrót o 180°, pojawia się rozwiązanie i to nagłe poczucie, że teraz już będzie dobrze, że wyjdzie się na prostą. Zachłystujesz się tym uczuciem i... trrach!

wtorek, 11 września 2012

Marchewka i przegląd prasy (11.09.2012)

Dostałam wczoraj pyszną marchewkę ze znajomego gospodarstwa (dziękuję!) i naszła mnie dziś ochota na zjedzenie jej na surowo. Przypomniała mi się moja ulubiona surówka z dzieciństwa – prosta marchewka z jabłkiem, jednak jabłka w domu nie było. Ale surówka wyszła pyszna.


(Ciągle jeszcze nie umiem dobrze robić zdjęć jedzenia, w dodatku zepsuł mi się mój duży aparat i została tylko komórka do dyspozycji, no ale coś tam widać.)

czwartek, 6 września 2012

Cienka różnica między słabością i siłą

Nagły, wszechogarniający lęk – słabość czy znak, że o wiele zbyt długo było się silnym? Czy w ogóle jest jakaś różnica między jednym i drugim? Tak naprawdę jej nie widzę. To chyba tylko dwie różne nazwy na ten sam rodzaj energii, widzianej z różnych perspektyw.

Gdy nie słuchamy wewnętrznego głosu, to będzie się stawał coraz silniejszy, ignorując go (czyli niejako będąc silnym), walcząc z nim, doprowadzamy do tego, że w pewnym momencie wybucha. Na przykład pod postacią ataku paniki. I wtedy to już się niby nazywa słabość. Że ja się czegoś boję, co przecież jest najnormalniejsze na świecie.

piątek, 31 sierpnia 2012

Kroki wstecz są potrzebne!

Nikt z nas nie lubi stać w miejscu, każdy ma swoje cele. Niektóre z nich chcemy wykonać w określonym czasie lub z jakiegoś powodu pojawia się presja, żeby osiągać szybkie konkretne wyniki. Napierając na przyspieszenie procesu, który wymaga określonego czasu, nieraz tylko pogarszamy sytuację wywołując stres, zniecierpliwienie i być może wiele innych skutków, które pojawiają się jak przewrócone klocki domina.