piątek, 14 września 2012

Pułapki euforii

Nie wiem, czy też to znacie – ja tak – długi czas coś nie wychodzi, coś się nie udaje, coś jest nie tak, jak byśmy chcieli, albo „jak być powinno”, i wtedy następuje obrót o 180°, pojawia się rozwiązanie i to nagłe poczucie, że teraz już będzie dobrze, że wyjdzie się na prostą. Zachłystujesz się tym uczuciem i... trrach!

Na tym właśnie polega pułapka euforii – na iluzji tego, że można zmienić sytuację nagle, bez systematycznej pracy, i że to wychodzi na dobre. Można szybko zapomnieć o tym, co było przedtem, szczególnie, jeśli długo czekało się na przypływ energii albo zmianę sytuacji. Jednak warto pamiętać o tym, że takie właśnie zachłyśnięcie się poprawą może spowodować zbyt nagłe odcięcie od rzeczywistości i od podszeptów intuicji. Tak bardzo chcemy utrzymać ten nowy, wyczekiwany stan, że zapominamy o podstawowych rzeczach i tłumimy podszepty intuicji, żeby podejść do tego spokojnie.

A teraz konkretna sytuacja dla unaocznienia: od wielu tygodni wiedziałam, że czeka mnie wkrótce przeprowadzka, jednak im bardziej zbliżał się ten czas, tym bardziej się stresowałam (szczegóły nie są aż tak istotne, więc je pominę, grunt, że miało to związek z moim obecnym samopoczuciem), no i nadal nie miałam jeszcze żadnego mieszkania. W końcu pojawiła się konkretna, intrygująca propozycja, na którą obie strony się zgodziły i niespodziewanie kamień spadł mi z serca. Chyba nie czułam wcześniej, jak bardzo ten temat mi ciążył. I nagle po kilku tygodniach doła nabrałam energii do pracy – do tego stopnia, że już w ogóle przestałam spać w nocy i trzy dni z rzędu spałam tylko w dzień i to po kilka godzin. Jak się domyślacie, skutki były dosyć szybkie i bolesne, więc już dzisiejszej nocy zmusiłam się do opamiętania, i choć kilka godzin przewracałam się z boku na bok leżąc w ciemnościach, stwierdziłam, że trzeba zachować trzeźwość umysłu (szczerze mówiąc, jestem bardzo dumna z siebie, że poszłam spać przed pierwszą).

Praca w tym czasie była świetna i naprawdę sporo rzeczy ruszyłam do przodu, jednak zapomniałam o podstawowych sprawach i zasadach odnośnie mojego zdrowia, które powinno być (sic!) na pierwszym miejscu.

Znam siebie pod tym względem – nieraz już tak reagowałam – a mimo to teraz znowu tak się stało. Widocznie ta lekcja była potrzebna po raz kolejny. Ale dzięki temu odkryłam, że mogę – że fizycznie jestem w stanie zmusić się do zgaszenia światła i leżenia w ciszy, mimo braku senności i mimo nerwowości. To jest nie lada zadanie dla mnie, osoby uzależnionej od mediów, otaczającej się ciągle szumem informacyjnym... Ale coraz częściej się takie momenty pojawiają i coraz bardziej doceniam te chwile zatrzymania, bo widzę, jak mi służą.

Nie ma chyba jednego lekarstwa na pułapki euforii, jednak myślę, że uważność i „bycie przy sobie” to w takich sytuacjach klucz do sukcesu. Wtedy znacznie łatwiej i szybciej można rozpoznać, że się jedzie trochę za szybko. I zwolnić.