poniedziałek, 9 lipca 2012

A Ty? Jaką masz wymówkę?

Spontanicznie przyszedł mi do głowy temat udawania. Udawania przed samym sobą, wykrętów i wymówek. Każdy z nas kłamie tu i tam, ale najwięcej chyba oszukujemy samych siebie. Przyczyny są różne pewnie, nie wiem, nie jestem psychologiem, tylko obserwatorem :-) ale podejrzewam, że z jednej strony jest to związane z lękiem, a z drugiej z... wygodą. Tak, po prostu z pewnymi nawykami na przykład jest nam wygodnie i mimo tego, co opowiadamy wszystkim dookoła (dla wzmocnienia efektu ;-)), w głębi duszy wcale nie podjęliśmy decyzji o zmianie.

Ja tak mam. Z wieloma rzeczami. Ale z kilkoma ważnymi na pewno. Sęk w tym, że jak się już zauważy, że się przed sobą udawało, i że to, co było Bardzo Ważnym Wykrętem, właśnie runęło w gruzach, nie ma już ucieczki. No bo jak tu się (i innych) dalej oszukiwać, skoro widzi się, że prawda leży zupełnie gdzie indziej?

A prawda jest taka, że w pewnych sprawach wygodnie jest nic nie zmieniać, bo to wymaga wysiłku, zmiany, zmiany postrzegania czy perspektywy, zmiany fizycznej, albo – nie daj boże – dyscypliny! Tylko, że potem budzimy się z ręką w nocniku, a to wcale nie jest już takie wygodne. Na zmiany nigdy nie jest za późno, ale im dłużej się zwleka tym chyba trudniej wprowadzić je w życie. Intuicja dostarcza coraz więcej sygnałów, że coś jest nie tak, i stają się one coraz silniejsze, cierpienie – mimo wygody – rośnie i powoli już wcale nie jest tak fajnie. Ale czasem i to nie wystarcza, żeby wreszcie zobaczyć, dlaczego naprawdę jest nam źle.



Przykłady można mnożyć. W moim życiu najprostszym przykładem jest chyba zdrowe odżywianie. Czytam o tym bardzo dużo i fascynuje mnie ten temat, a ma kiepskie przełożenie na rzeczywistość. „Brakuje mi motywacji”, żeby regularnie zajmować się gotowaniem, choć bardzo to lubię, ale robię to tylko jak mi się chce. No i przede wszystkim, już przynajmniej dwóch–trzech lekarzy medycyny nieklasycznej (plus wiele innych źródeł) zwróciło mi uwagę na konieczność stuprocentowej eliminacji produktów mlecznych z mojej diety, jednak ja ciągle jeszcze sobie folguję w tym temacie, dziwiąc się, że kaszel (astma) i chroniczny katar nie znikają. Oczywiście, nikt nie jest perfekcyjny i nawyki żywieniowe to nie jest coś, co większość ludzi potrafiłaby zmienić z dnia na dzień. Ale mając świadomość, że niszczy to moje zdrowie, i jaki jest dokładny związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy tymi dwoma, ja ciągle jeszcze pozwalam sobie czasem na trochę czekolady mlecznej czy twarożku.

W porównaniu do ostatnich 12 lat, w których byłam wegetarianką i nabiał stał w centrum mojego odżywiania, od pół roku naprawdę nieźle ograniczyłam spożycie produktów mlecznych, jednak wg słów jednego z tych lekarzy, powinna to być naprawdę stuprocentowa eliminacja, żeby organizm przez dłuższy czas nie miał dostarczanego białka mlecznego (kazeiny).

„Od jutra” – dobra wymówka, prawda? Albo „dzisiaj to już na pewno mi się uda”. Co jest takiego w pewnych nawykach, że nie jesteśmy w stanie sobie powiedzieć „po prostu to zrób i przestań gadać tyle na ten temat”.

Myślę, że takie udawanie przed samymi sobą jest też bardzo ludzkie i warto nie karcić się, gdy takie tendencje u siebie zauważymy, tylko docenić fakt, że potrafiliśmy to zobaczyć. A potem zadać sobie pytanie: co dalej, skoro już znamy ciąg przyczynowo-skutkowy związany z daną sytuacją.

Swoją drogą, prokrastynacja też jest pięknym przykładem na oszukiwanie siebie. To już tak drogą luźnych skojarzeń, na sam koniec. Ja właśnie się wzięłam i zrobiłam przelew na ZUS (pierwszy w życiu :-)) odkładany chyba od tygodnia, więc czuję, że w tej kwestii mogę poklepać się po ramieniu. Ale ile ja się nachodziłam wokół zakładki mojego banku w przeglądarce, to moje ;-)